Rozdział1
Nikt z was nie potrafi mi udowodnić, ze on istnieje. Mam racje, rzadko ją mam lecz czasem się zdarza.
Na imię mi Nadia, o dziwo te imię mi się podoba. Moje życie nie jest sielanką, jestem złą dziewczynką, ale też jak być tu dobrym na tym świecie skoro cały czas dostaje kopa w dupę.
Piękny mam widok z okna, mieszkam na 2 piętrze jakiegoś gównianego bloczku zwanego domem dziecka. Jak byłam młodsza to nie wiedziałam, że tu jest tak źle. Pokazują to w telewizji z dobrej strony, a tu jest jak w poprawczaku.
Mojej mamie odebrali prawa rodzicielskie przez alkohol.
Tata stara się mnie "adoptować" haha, jak to brzmi. Mój biologiczny ojciec chce mnie adoptować, a to dlatego że odebrali mu prawa rodzicielskie przy rozwodzie.
Nie wyobrazicie sobie tego, jaki dla mnie raj jest poza tym bloczkiem, męczarnią. Nie wiem jak to mam nazwać.
-Nadia, masz gościa!- krzyknął jeden z naszych opiekunów i przerwał moje rozmyślenia.
-Dzień dobry córeczko, przyjechałem tak jak obiecałem.- powiedział tata, uwielbiam jego męski głos.
-No nie wiem czy taki dobry. Co dzisiaj robimy?- zapytałam, mój głos wręcz błagał by mnie stąd zabrał.
-Idziemy na zakupy. Dobrze? - zgodziłam się i poszliśmy.
Z tatą, spacerowałam po sklepach, robiliśmy zakupy, śmialiśmy się jak małe dzieci
poza tym "moim domem" jestem całkiem inna. Tam myślę o śmierci a tutaj jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wszyscy narzekają na miasta czy wsie, a ja chciałabym być na ich miejscu i móc wyjść kiedy chce na spacer. Tutaj nas tak nie puszczają, bo myślą że uciekniemy.
-Tato kiedy znów przyjedziesz?
-Za tydzień kochanie. Po rozprawie przyjadę, bo w tygodniu mam dużo...
-Pracy – dokończyłam za niego.- nie tłumacz się, ja rozumiem, to do zobaczenia za tydzień- powiedziałam
-Kocham Cię córeczko, niedługo już będziesz w domu- powiedział tata po czym mnie przytulił i pocałował w czubek głowy.
-Ja Ciebie też- odpowiedziałam i poszliśmy w swoje strony.
***
Jak najszybciej chciałam znaleźć się w pomieszczeniu zwanego moim pokojem, ale oczywiście nic nie idzie po mojej myśli, zostałam pociągnięta za ramie i ktoś przywarł moim ciałem do ściany.-Mała może się zabawimy? - oczywiście pytanie retoryczne, bo i tak nie mam co do dyskusji, zaczęłam się wyrywać jak to robię zwykle i czasem mi się udaje. -Te, David, Carol, Alex – paczcie kogo złapałem.
Zbiegli się wokół mnie, raz za razem jest ich więcej, jednak David zawsze udaje, że zabawi się pierwszy i mnie wypuszcza, lubię go. Często w nocy odwiedza mnie i rozmawiamy, naprawdę go lubię.
-Dajcie mi ją tym razem, bo jakoś Davidowi zawsze ucieka.- powiedział Alex, po czym oblizał wargi.
-Zostawcie ją w spokoju, znajdźcie sobie inną.- powiedział David.
-Nie ma mowy! - krzyknęli. David wyrwał mnie z ich ramion i kazał biec.
Zrobiłam jak kazał, miałam u niego straszny dług, jestem chyba jedyną dziewczyną którą jeszcze nie skrzywdzili.
Wbiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i włożyłam słuchawki w uszy.
Zbudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Przetarłam oczy i podeszłam do drzwi i zapytałam
-kto tam?
-To ja David. - rozpoznałam jego głos i od razu go wpuściłam, zaraz za nim ponownie zamknęłam drzwi.
-Nadia, mogę tu zostać na noc, proszę. - powiedział błagalnym tonem.
-Jasne zostań- zapaliłam światło i zobaczyłam całą obitą twarz Davida.
-Przepraszam, znów za mnie oberwałeś.
-Nic mi nie jest Nadia, nie pozwolę by Cię tknęli. - wytarł moją łzę z policzka.
-Ale..- zaczęłam
-Nie ma żadnego ale, nie dam skrzywdzić osoby która jest dla mnie najważniejsza.- trochę zaskoczyło mnie to co powiedział, ale zrobiło mi się miło, że mam tutaj na kogo liczyć. Będzie mi go brakowało. David przyciągną mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego. W jego ramionach czułam się bezpieczna.
-Nadia?
-Tak David? -zapytałam
-Bo, ja...- zaczął z wahaniem...[b]cdn.[/b]
***
Tak więc rozdział jest, może nie za ciekawy, ale poprawię się.